Po kolacji rozmawialiśmy jeszcze z gospodarzem domu, który opowiedział nam o okolicy, oraz o tym, że zamierza rozkręcić tu biznes turystyczny.
Odkąd Nong Khiaw odwiedza tylu turystów, niektórzy mieszkańcy pobliskich wiosek dostrzegli inne możliwości zarobku.
Przykładem tego był nasz gospodarz, który nie tylko nauczył się języka angielskiego, ale także wpadł na pomysł zrobienia atrakcji tam, gdzie wcale jej nie było. Sprytnie, ale nieuczciwie. Pobliski wodospad, który do tej pory służył jako ogólnodostępny dar natury, nagle stał się jego własnością. Postawił tam kartkę i za każde wejście pobiera opłatę. Codziennie rano rusza do pracy i przesiaduje tam, wyłapując przechodzących tamtędy turystów.
I w tym momencie dowiadujemy się, że Nong Khiaw leży zaledwie godzinę drogi stąd!
Mimo, iż czujemy lekki dyskomfort, dajemy się naciągnąć na ten wodospad, który mamy odwiedzić jutro.